Fabuła Kindred i Fiory


Reklama

Na oficjalnej stronie pojawiła się kompletna wersja fabuły Kindred. Przy okazji twórcy zaktualizowali także fabułę Fiory. W wątkach fabularnych gry często skrywają się wątki dotyczące innych bohaterów, a także zwiastuny nowych postaci. Miłej lektury!

Kindred, Wieczni Łowcy

„Przypomnij mi, Owieczko, w czym mogę zatopić swe kły?”

„We wszystkim, Drogi Wilku.”

”Pojedynczo, ale nigdy oddzielnie, Kindred reprezentują bliźniacze kwintesencje śmierci. Strzała Owcy oferuje szybki koniec dla tych, którzy pogodzili się ze swoim losem. Wilk poluje zaś na tych, którzy uciekają przed swoim przeznaczeniem, brutalnie pozbawiając swoje ofiary wszelkiej nadziei. Choć interpretacje tego, czym Kindred są, różnią się w całej Runeterze, każdy śmiertelnik musi wybrać oblicze swojej śmierci.

Kindred jest czystym wcieleniem nicości, jak również zgrzytaniem zębów w ciemności. Pasterz i rzeźnik, poeta i prostak – są każdym z osobna, i obydwoma zarazem. Walenie serca, znalazłszy się na krawędzi życia, głośniejsze niż jakikolwiek trąbiący róg, jest tym, co wzywa Kindred na polowanie. Powstań i pozdrów srebrny łuk Owcy, a jej strzały pozwolą ci odejść bez niepotrzebnej zwłoki. Jeśli jednak jej odmówisz, dołączy do was Wilk, który każde swe polowanie i każdą swą pogoń kończy w brutalny sposób.

Kindred grasują w Valoranie od dawien dawna, tak długo jak długo ludzie doświadczali śmierci. Mówi się, że kiedy nadchodzi ten ostateczny moment, prawdziwy Demacjanin zwróci się do Owcy, przyjmując jej strzałę, podczas gdy Wilk grasuje po ciemnych ulicach Noxusu. W śniegach Frejlordu, niektóre z wojennych plemion, zanim wyruszą do boju, „całują Wilka”, przyrzekając uczcić jego pogoń krwią swoich wrogów. Po każdym Harrowingu, miasto Bilgewater zbiera się i świętuje w imię żyjących, oraz czci tych, których spotkała realna śmierć z rąk Owcy i Wilka.

Odmawianie Kindred jest jak zaprzeczanie naturalnemu porządkowi rzeczy. Jest ledwie garstka takich, którym udało się wymknąć tym łowcom. Ta przewrotna ucieczka nie jest jednak bezpieczna, gdyż wiąże się jedynie z koszmarem na jawie. Kindred czekają na nieumarłych, zamkniętych na Shadow Isles, gdyż wiedzą, że koniec końców wszyscy polegną, czy to od strzały Owcy, czy od zębów Wilka.

Najwcześniejsze datowane wzmianki o wiecznych łowcach pochodzą z pary starożytnych maszkaronów, wyrzeźbionych przez nieznanych artystów na nagrobkach dawno zapomnianych ludzi. Lecz po dziś dzień, Owca i Wilk pozostają razem, i zawsze pozostają Kindred.

Ucieczka w las

Bitwa rozlewała się przed nimi niczym uczta. Cóż za smakowite życie – tylu do wykończenia, tylu do upolowania! Wilk kroczył w śniegu, podczas gdy Owca tańczyła zwinnie – od krawędzi miecza po czubek włóczni, tak że krwistoczerwona jatka nigdy nie plamiła jej jasnego płaszcza.

„Mamy tu do czynienia z odwagą i bólem, Wilku. Wielu umrze dziś z ochotą.” Sięgnęła po swój łuk i wypuściła strzałę, szybką i nieodwracalną.

Ostatnie tchnienie żołnierza nadeszło z chrapliwym przyzwoleniem, gdy jego tarczę roztrzaskał ciężki topór. Pojedyncza biała strzała tkwiła w jego sercu, połyskując eterycznym blaskiem.

„Odwaga mnie nudzi”, narzekał wielki, czarny wilk, krocząc w śniegu. Jestem głodny i ciągnie mnie na polowanie.

„Cierpliwości”, wyszeptała mu do jego kudłatego ucha. Gdy tylko usłyszał jej słowa, naprężył swe barki, a ciało obniżył nisko do ziemi.
„Wyczuwam strach”, powiedział, drżąc z podniecenia.

Stojący po drugiej stronie zabłoconego, śnieżnego pola giermek, zbyt młody by walczyć, jednak z mieczem w dłoni, zobaczył, że Kindred naznaczyli wszystkich, którzy znajdowali się w dolinie.

„Chcę tę kruchą istotę. Czy ona nas widzi, Owco?”

„Tak, lecz musi doknać wyboru. Nakarmić Wilka, lub wziąć mnie w objęcia.”

Bitwa zwróciła się ku giermkowi. Wpatrywał się on teraz w zmąconą falę odwagi i desperacji, która nadchodziła i po niego. Ten świt miał być jego ostatnim. I w tym momencie podjął decyzję. Nie podda się bez walki. Będzie uciekał, aż do ostatniego tchu.

Wilk prychnął w powietrze, po czym wytarzał głowę w śniegu, jak młody szczeniak.

„Tak, drogi Wilku”. Głos Owcy niósł się, jak sznur perlistych dzwonków. „Rozpocznij swe polowanie”.

I tak Wilk puścił się biegiem przez pola za młodzieńcem, a jego grzmiący ryk dał się słyszeć w całej dolinie. Jego ciemne ciało unosiło się ponad zwłokami niedawno poległych oraz ich bezużytecznymi, roztrzaskanymi orężami.

Giermek skręcił i zaczął biec w kierunku lasu, aż grube, czarne pnie zaczęły się rozmywać. Biegł i biegł, a lodowate powietrze parzyło mu płuca. Rozejrzał się raz jeszcze, próbując dostrzec swego oprawcę, lecz nie widział nic, poza ciemniejącymi drzewami. Cienie szczelnie go otoczyły i nagle zdał sobie sprawę, że nie ma już dla niego ucieczki. W jednej chwili wszędzie dookoła znajdowało się czarne ciało Wilka. Pogoń, a zarazem i polowanie, chyliło się ku końcowi. Wilk zatopił swoje ostre kły w szyi giermka, wyrywając tętniące życie kawałek po kawałku.

Wilk rozkoszował się wrzaskami chłopaka i miażdżeniem jego kości. Owca, która podążała ich śladem, roześmiała się widząc co się dzieje. Wilk odwrócił się i zapytał, głosem bardziej przypominającym warczenie niż mowę: „Owco, czy to jest muzyka?”

„Tak, dla ciebie jest to muzyka”, odpowiedziała.

„Raz jeszcze”, Wilk zlizał ostatnią kroplę życia młodzieńca ze swych psich szczęk. „Chcę znów ruszyć w pogoń, mała Owieczko.”

„Zawsze jest ich więcej”, wyszeptała. „Aż do dnia, gdy zostaną tylko Kindred.”

„A czy wtedy uciekniesz ode mnie?”

Owca odwróciła się w stronę bitwy. „Nigdy bym od Ciebie nie uciekła, drogi Wilku.”

Fiora, Mistrzyni Fechtunku

„Przybyłam cię zabić ze względu na honor. Mimo że go nie masz, i tak umrzesz”.

Fiora, najbardziej przerażająca fechtmistrzyni w całym Valoranie, jest równie sławna ze względu na swoją opryskliwą manierę i przebiegły umysł, co na zdolności w posługiwaniu się rapierem. Urodzona w rodzie Laurent w królestwie Demacii, Fiora przejęła kontrolę nad rodem po ojcu, w wyniku skandalu, który prawie doprowadził do jego zniszczenia. Reputacja rodu Laurent została zniszczona, ale Fiora ze wszystkich sił pragnie przywrócić mu honor i doprowadzić do zajęcia należnego mu miejsca w Demacii.

Od najmłodszych lat Fiora nie spełniała pokładanych w niej oczekiwań. Jej matka prosiła najwspanialszych rzemieślników z Demacii, aby tworzyli dla niej lalki jak prawdziwe. Fiora oddawała je pokojówkom i sięgała po rapier brata, zmuszając go, aby dawał jej potajemne lekcje. Jej ojciec zdobył specjalnie manekiny do projektowania sukienek dla jej prywatnej szwaczki, aby Fiora tworzyła przepiękne suknie. Ona używała ich do ćwiczenia wypadów i ripost.

Na każdym etapie swojego życia Fiora ucieleśniała wszystko, co szlachetne w Demacii, pragnąc osiągnąć perfekcję we wszystkim i nie brukając swojego honoru lub ideałów rodziny. Jako najmłodsza córka rodu Laurent miała umożliwić zawiązanie sojuszu politycznego poprzez swoje małżeństwo. Nie pasowało to Fiorze, której odczuwała dyshonor w byciu kontrolowanym przez kogoś innego, nawet ukochanego ojca. Pomimo jej oporów, zaaranżowano małżeństwo politycznie z jedną z gałęzi rodu Crownguard. Ślub miał odbyć się w lecie.

Starożytne rody Demacii wysłały reprezentantów na zaślubiny, jednakże Fiora, zamiast potulnie przyjąć swój los, postanowiła się sprzeciwić. Ogłosiła przed wszystkimi zebranymi, że prędzej umrze, niż zostanie zhańbiona przez pozwolenie komuś innemu na kontrolowanie swojego losu. Jej niedoszły mąż został publicznie poniżony, a jego ród zażądał pojedynku na śmierć i życie, aby zmazać skandaliczny występek Fiory.

Fiora natychmiast wyszła naprzód, ale jako głowa rodu Lauren, to jej ojciec musiał przyjąć wyzwanie. Reprezentant rodu Crownguard był niebezpiecznym wojownikiem i porażka była praktycznie pewna. Przegrana doprowadziłaby do ruiny rodu Laurent, a Fiora zostałaby wygnana. Stając przed takim wyborem, ojciec Fiory podjął decyzję, która skazała jego rodzinę na potępienie przez wiele lat. Postanowił otruć swojego przeciwnika, aby spowolnić jego ciosy. Wykryto jednak spisek i aresztowano głowę rodu Laurent.

Demaciańskie prawo jest brutalne i nie wybacza. Jego system sprawiedliwości nie oferuje żadnych łask, a ojciec Fiory złamał jedną z podstaw kodeksu honorowego. Poniósłby publiczne upokorzenie na szafocie, powieszony jak zwykły przestępca, a jego cała rodzina zostałaby wygnana z Demacii. W nocy przed egzekucją Fiora odwiedziła celę swojego ojca, ale co między nimi zaszło, wie tylko ona.

Starożytny i zapomniany kodeks honorowy umożliwiał członkowi rodziny zmazanie wstydu innego członka krwią i tym samym uniknięcia pozornego wyroku śmierci dla wygnańca. Wiedząc, że nie mają wyboru, ojciec i córka zmierzyli się ze sobą w Sali Ostrzy. Jednakże nie wystarczyło zwykłe zabójstwo. Ojciec Fiory stanąć do walki. Walka była niesamowicie szybka, ostrza tańczyły w taki sposób, że świadkowie wydarzenia nigdy nie zapomnieli tego, co widzieli. Ojciec Fiory był wspaniałym szermierzem, ale nie mógł się równać ze swoją córką. Każde zderzenie ostrzy było ich pożegnaniem, a na koniec zapłakana Fiora wbiła swój rapier w serce ojca, gwarantując swojej rodzinie pozostanie w Demacii. Po śmierci ojca Fiora została głową rodu Laurent (ku zdziwieniu jej starszych braci…).

Mimo że honor rodu Laurent nie był całkowicie zrujnowany, nie łatwo jest zatrzeć pamięć. W ciągu następnych kilku lat Fiora wykazała się roztropnością i szybko nauczyła się nie popełniać błędów młodości. Stała się budzącą szacunek mistrzynią ostrza i negocjacji, przechodząc od razu do sedna każdej sprawy dzięki swej zwyczajnej i czasami okrutnej bezpośredniości. Niektórzy wciąż wspominają hańbę jej rodu lub mówią o obniżeniu standardów, ponieważ kobieta ogłosiła się głową szlachetnego rodu, ale robią to tylko na osobności. Gdy takie plotki dotrą do uszu Fiory, natychmiast wyzywa te osoby i domaga się sprawiedliwości za pomocą ostrza miecza. Jednakże nawet w takiej sytuacji wykazuje się pragmatycznym sprytem, oferując każdemu wyzwanemu sposób na wybrnięcie z sytuacji bez śmierci. Jednakże do tej pory nikt nie skorzystał z jej oferty i nikt nie wycofał się z pojedynku z nią.

Wraz ze wzrostem fortuny rodu Laurent pojawia się wielu pretendentów do ręki Fiory, ale żaden z nich nie okazał się godny. Wiele osób podejrzewa, że dziewczyna każdemu z nich stawia niemożliwe żądania, aby pozostać niezamężną, ponieważ tradycyjnie, żona oddałaby władzę mężowi.

A Fiora nigdy nie robiła nic tradycyjnie.

Człowiek, którego miała zabić Fiora, nazywał się Umberto. Wyglądał na niezwykle pewnego siebie. Przyglądała się, jak rozmawia z czterema mężczyznami, tak podobnymi, że musieli być jego braćmi. Cała piątka była tak pewna siebie i zadufana, że wydawali się myśleć, że samo pojawienie się w Sali Ostrzy, aby odpowiedzieć na jej wyzwanie, było poniżej ich godności.

Światła poranka wpadały przez okna, a w marmurze widać było odbicia tych, którzy przyszli zobaczyć, jak kończy się życie. Tłumnie ustawili się na brzegach sali – członkowie obu rodów, słudzy, gapie i ludzie z niezdrową fascynacją przelewem krwi.

„Moja pani”, powiedział Ammdar, jej drugi starszy brat, podając jej średniej długości rapier, na którego ostrzu wirowało światło. „Czy jesteś tego pewna?”.

„Oczywiście”, odparła Fiora. „Słyszałeś, co Umberto i jego bracia rozpowiadali w dzielnicy handlowej?”.

„Tak”, potwierdził Ammdar. „Ale czy musi z tego powodu umrzeć?”.

„Jeżeli popuszczę jednemu, inni uznają, że mogą mamleć jęzorami”, powiedziała Fiora.

Ammdar przytaknął i odsunął się. „A więc rób, co musisz”.

Fiora wyszła naprzód, zawinęła rękawy i dwukrotnie machnęła rapierem w powietrzu – był to znak, że pojedynek zaraz się rozpocznie. Umberto obrócił się po tym, jak jeden z jego braci szturchnął go w żebra. Fiorę naszła złość, gdy zauważyła jego bezczelne spojrzenie podziwiające jej sylwetkę, które na zbyt długo zatrzymało się poniżej jej szyi. Dobył własnej broni – długiej i pięknie zakrzywionej demaciańskiej szabli kawaleryjskiej ze złotymi zdobieniami i szafirem w głowicy na rękojeści. Pozerska broń, zupełnie nie przeznaczona do tego typu pojedynku.

Umberto stanął na swoim miejscu i powtórzył ruchy mieczem wcześniej wykonany przez nią. Pokłonił się jej i mrugnął okiem. Fiora poczuła, jak jej szczęka się zaciska, ale powstrzymała swoją wściekłość. W pojedynku nie ma miejsca na emocje. Obniżały zdolność w posługiwaniu się bronią i doprowadziły do śmierci wielu słynnych szermierzy z rąk słabszych przeciwników.

Krążyli wokół siebie, wykonując określone przepisami ruchy stóp i ostrzy, jak taneczni partnerzy przy pierwszych nutach walca. Ruchy miały zagwarantować, że oboje uczestnicy pojedynku wiedzą o doniosłości tego, co wkrótce zajdzie.

Rytuały pojedynkowe były ważne. Podobnie jak Przemyślany Krok, zaprojektowano je tak, aby umożliwić cywilizowanym ludziom zachowanie pozorów szlachetności zabijania. Fiora wiedziała, że były to dobre prawa, sprawiedliwe prawa, ale nie zmieniały faktu, że właśnie miała zabić stojącego przed nią człowieka. I Ponieważ wierzyła w te prawa, musiała złożyć swoją ofertę.

„Panie, jestem Fiora z rodu Laurent”, powiedziała.

„Zachowaj to dla kamieniarza, który będzie robił twój nagrobek”, odparł Umberto.

Zignorowała jego infantylną próbę zdenerwowania jej i powiedziała: „Doszły mnie słuchy, że oczerniałeś dobre imię rodu Laurent w nieprawy i haniebny sposób, poprzez rozpowiadanie kłamstw na temat prawowitości mojego rodu. Z tego powodu mam prawo wyzwać cię na pojedynek i przywrócić honor mojego rodu, przelewając twoją krew”.

„Wiem to”, odparł Umberto, grając przed tłumem. „W końcu tu jestem, prawda?”.

„Przybyłeś na śmierć”, powiedziała Fiora. „Chyba że nie staniesz do walki, dając mi satysfakcję w inny sposób”.

„A jak mógłbym dać Pani satysfakcję?”, zapytał Umberto.

„Biorąc pod uwagę naturę twojego wykroczenia, pozwól odciąć swoje prawe ucho”.

„Co? Czyś ty zwariowała, kobieto?”.

„Albo to, albo śmierć”, powiedziała Fiora, jakby rozmawiała o pogodzie. „Dobrze wiesz, jak zakończy się ten pojedynek. Nie ma nic haniebnego w poddaniu się”.

„Oczywiście, że jest”, powiedział Umberto, a Fiora zauważyła, że wciąż sądzi, że może wygrać. Nie doceniał jej, jak wszyscy inni.

„Wszyscy zebrani tu wiedzą o moich umiejętnościach walki, więc żyj i noś swą ranę jako odznakę honoru. Albo wybierz śmierć i bądź ucztą dla wron przed południem”.

Fiora uniosła ostrze. „Wybieraj teraz”.

Jego gniew na coś, co uznał za jej arogancję, przyćmił strach i wyszedł naprzód, a ostrze jego miecza śmignęło ku jej sercu. Fiora odczytała atak, zanim został wykonany i zrobiła ćwierćobrót w lewo, pozwalając, aby zakrzywione ostrze przecięło powietrze. Jej własne ostrze śmignęło w górę, a następnie w dół precyzyjnym, skośnym łukiem. Tłum westchnął na widok krwi uderzającej o podłogę i nagłego zakończenia pojedynku.

Fiora odwróciła się, gdy miecz Umberta uderzył o podłogę. Upadł na kolana, a następnie osunął się na pośladki, przyciskając ręce do rozciętego gardła, z którego obficie płynęła krew.

Fiora pokłoniła mu się, ale jego oczy już stały się szkliste i niewidzące przez nadchodzącą śmierć. Nie odczuła żadnej przyjemności z tej sytuacji, ale głupiec nie dał jej wyboru. Bracia Umberta podeszli, aby zabrać ciało, i odczuła ich szok związany ze śmiercią brata.

„Ilu to już?”, zapytał Ammdar podchodząc, aby odebrać jej miecz. „Piętnastu? Dwudziestu?”

„Trzydziestu”, odparła Fiora. „Albo i więcej. Wszyscy wyglądają teraz dla mnie tak samo”.

„Będzie ich więcej”, obiecał jej brat.

„Niech tak będzie”, rzekła Fiora. „Ale każda śmierć przywraca honor naszej rodziny. Każdy zabity przybliża odkupienie”.

„Odkupienie dla kogo?”, zapytał Ammdar.

Ale Fiora nie odpowiedziała.

Reklama

Podziel się ze znajomymi!