Nowe opowiadanie Czas się skończył i fabuła Trundle


Reklama

Na stronie Uniwersum dodano nowe opowiadanie powiązane z wydarzeniem Pulsefire.


Opowiadanie: Czas się skończył

POŚCIG

Dwa pociski energetyczne eksplodują nad moją głową i zasypują mnie deszczem iskier. Biegnę w głąb ulicy. Za moimi plecami kroki stróża chrono-prawa odbijają się echem od ścian wąskiej ulicy. Są szybkie. Nieustające. Niechętnie to przyznaję, ale ten typ jest zdecydowanie szybszy ode mnie…

Dobrze, że mam parę asów w rękawie.

Na rozwidleniu dróg udaję, że biegnę w prawą alejkę i stawiam w niej dwa kroki, ale potem robię przejście do tyłu, teleportuję się na krótką odległość z powrotem do rozwidlenia i rzucam się pędem w przeciwnym kierunku. Klasyczna zmyłka. Opanowałem ten manewr do perfekcji po wielu, wielu pogoniach, ależjestemwspaniały. Cybernetyczny strój, który zagina czasoprzestrzeń na niewielkim dystansie, to bardzo fajna rzecz.

Szkoda, że ten typ się tego spodziewał. Jakimś cudem.

W mgnieniu oka znajduje się przede mną i wypala z obydwu spluw. Chrono-udoskonalone poruszanie. Nie ma innej opcji. Wyrzucam ręce w górę — zawsze ochraniam twarz — i pierwszy strzał ociera się o działo na mojej ręce, ale drugi trafia mnie prosto w pierś, aż zaczynam się zataczać. Potykam się i zaliczam twarde lądowanie. Słyszę, jak rozbrzmiewa alarm. Strzelam na ślepo, ale mój przeciwnik z łatwością odskakuje na bok. Wymierza we mnie spluwami. Jest tak blisko, że prawie łaskocze mnie po nosie. Podnoszę ręce i zdmuchuję zadziorny blond kędzior sprzed oczu (o ironio, podróże w czasie zostawiają niewiele okazji na wizyty u fryzjera). Próbuję kupić jak najwięcej czasu, żeby mój strój mógł aktywować systemy broni.

Stróż prawa mierzy mnie wzrokiem zza swojego wizjera. — Drugi raz już mi się nie wymkniesz — mówi. Wzdycham. Czyli kiedyś napotkał mnie z przyszłości, co tłumaczy, skąd znał mój firmowy manewr.

Notka na przyszłość: wymyślić więcej firmowych manewrów.

— Twój czas się skończył, Ezrealu. W swoim życiu stworzyłeś już wystarczająco dużo anomalii.

Wypuszczam powietrze nosem. — Serio? Jesteś podróżującym w czasie stróżem prawa na usługach Wspominaczy i tylko na taki żart słowny cię stać?

Choć wydawało mi się to niemożliwe, jego zmarszczone czoło zmarszczyło się jeszcze bardziej.

— Doskonale wiesz, że będziesz łapał temporalnych uciekinierów i złodziei czasu, więc masz całą karierę, żeby się przygotować, a jednak zaczynasz od… „twój czas się skończył”?

Teraz poza czołem marszczy również brwi i zbliża się na tyle blisko, że mogę poczuć ciepło bijące od luf jego pistoletów. — Gadką się nie wykręcisz, ty zasmarkany…

Magiczne Przejście naładowane — głos Pearl dźwięczy w moich uszach. Wreszcie! Nie muszę czekać, aż Pan Niesamowity Kawalarz dokończy myśl, zanim teleportuję się za niego.

Albo przynajmniej powinienem teleportować się za niego.

Cały świat robi się biały, jak zwykle, ale rdzeń mojego stroju skwierczy i sypie iskrami na wysokości piersi, gdzie trafił mnie fartowny strzał stróża prawa. Gwałtownie ląduję w miejscu, w którym stałem wcześniej.

O, o.

Chrzęst! Słyszę, jak mój nos się łamie, a dopiero potem to czuję. Widzę gwiazdy przed oczami. Byle nie w twarz! Niefajnie! Słyszę szum wydawany przez broń stróża prawa. Mega niefajnie.

Czas na jeden z nowych firmowych manewrów.

Przeciążam moje działo i wystrzeliwuję ogromną falę energii. Stróż prawa robi unik (bez kitu, jak szybki jest ten typ?!), ale fala przedziera się przez ulicę, ściany, neony, i mam nadzieję, że nie trafia żadnego niewinnego przechodnia, choć odłamki lecą we wszystkich kierunkach.

Nie znalazłem się w tak kiepskiej sytuacji, od kiedy byłem głupim dzieciakiem. Ale od tamtej pory nauczyłem się, kiedy strzelaniem wywalczyć sobie drogę ucieczki, a kiedy po prostu brać nogi za pas.

— Zabierz mnie stąd, Pearl — mówię, oddalając się najszybciej, jak umiem. — Damy radę skoczyć? — coś mokrego kapie mi na wargi, więc przejeżdżam ręką po twarzy. Zdecydowanie krwawię. Ze zdecydowanie złamanego nosa. Cudownie.

Chrono-skok niestabilny — odpowiada Pearl wiecznie spokojnym głosem. — Cybernetyczny rdzeń uszkodzony.

— Nie powiedziałaś „nie”, więc biorę to za „tak”! — Walę ręką w działo na drugiej ręce i je przekręcam. Czuję znajome wibracje mechanizmów napędu chrono-skokowego. Odruchowo moje palce zaczynają wpisywać miejsce docelowe, ale się powstrzymuję. Nie. Nie mogę ciągle uciekać do niego z podkulonym ogonem, żeby rozwiązał wszystkie moje problemy. No i nie mógłbym teraz znieść widoku tej jego uśmiechniętej twarzy…

Podnosi się wściekły krzyk. Patrzę za siebie. Stróż prawa wygrzebuje się ze zgliszczy i od razu zaczyna strzelać. Nieprzerwana nawałnica pocisków energetycznych szybuje w moją stronę.

Stary, serio, musiałem go wkurzyć, gdy go spotkałem. Gdy go spotkam. Gdy go spotkam, kiedy on spotka mnie.

Podróże w czasie to trudna sprawa.

Ale wymierzona we mnie energia leci całkiem prosto. Oddaję decyzję co do celu mojej podróży w ręce losu (a raczej Pearl) i wystrzeliwuję portal przed siebie. Ale zamiast wyraźnego miejsca docelowego na powierzchni portalu widzę łamiący się obraz biało-niebieskiego szumu.

Nie ma czasu na wahanie się. Skaczę na główkę w nieznane. Wolę być gdziekolwiek indziej, niż pozwolić, by ten świat był Bezreala.

Czuję, jak rdzeń na mojej piersi zaczyna drżeć i kołysać się, gdy przechodzę przez granicę portalu. Wyskakuje z niego mała błyskawica, a ja spadam w nieznaną linię czasu.

Ta. Będą z tego problemy.

Fabuła: Trundle

Trundle to duży i przebiegły troll o prawdziwie podłych tendencjach, zmusi wszystko do kapitulacji — nawet sam Freljord. Zawzięcie broni swojego terytorium, więc dopadnie każdego głupca, który na nie wkroczy. Potem, z pomocą swojej maczugi z Prawdziwego Lodu, zamraża przeciwników do szpiku kości i nabija ich na ostre, lodowe kolumny, śmiejąc się, kiedy ich krew barwi śnieg.

Reklama

Podziel się ze znajomymi!